sobota, 7 lutego 2015

6. Give a Little


WAŻNA INFORMACJA POD ROZDZIAŁEM!!



Harry

Obudził mnie dzwonek do drzwi, dlatego poderwałem się na równe nogi i zbiegłem na parter, aby otworzyć. Normalnie nie podniecałbym się tym, że ktoś dobija mi się do domu, ale właśnie dziś mieli przyjechać Liam i Zayn, to chyba logiczne, że się cieszę. Przekręciłem klucz w brązowym prostokącie, a następnie nacisnąłem na klamkę i uchyliłem wejście. Widząc osobę stojącą w przejściu, parsknąłem głośnym śmiechem.
-Pomyliło ci się coś, czy jak? – zapytałem opierając się o futrynę. Blondynka dalej stała ze spuszczoną głową. – Lauren, mówię do ciebie – warknąłem, kiedy kolejny raz mnie zignorowała. –Popatrz na mnie, jak do ciebie mówię – niepewnie uniosła głowę, a błękitne oczy uderzyły we mnie wstydem. Fajnie. –Co tu robisz? – kiwnąłem na nią głową, na co dziewczyna głośno westchnęła.
-Jest Max?
-Wyszedł, musiał załatwić coś z jakimś Garym – zmarszczyłem brwi, ponieważ nie znałem tego gościa, a na dodatek nie wiem czy dobrze wymówiłem jego imię i czasem niczego nie przekręciłem.
-Załatwia ci trenera.
-Co ty pierdolisz, Blondyneczko? – zapytałem spokojnie.
-Gary Miller to były zawodnik MMA, obecnie prowadzi szkółkę walki. Mogę na niego zaczekać?
-Nie wpuszczę cie po tym co mi powiedziałaś. Nazwałaś mnie kutasem, skurwielem, prymitywem, obraziłaś moich rodziców, o i powiedziałaś, że mam nasrane w głowie – wymieniałem na palcach.
-Ale to prawda, Harreh!
-Nie mów tak do mnie Lauren, błagam! – wrzasnąłem.
-A ta kretynka może, tak?!
-Ty nic nie rozumiesz – warknąłem, zasłaniając twarz dłońmi. Nagle poczułem jej uścisk na obu nadgarstkach, a później zdjęła moje ręce i nadal trzymała, patrząc mi głęboko w oczy.
-To mnie oświeć, Posrańcu – uśmiechnęła się leciutko, ale jedynie potrząsnąłem przecząco głową. –Harry, proszę.
-Nie, Lauren- wyrwałem lewą rękę z jej ścisku i wplotłem w swoje włosy, po czym pociągnąłem mocno za końcówki.
-Nie rób tak – chciała mnie powstrzymać, ale ją odepchnąłem. –Dlaczego to robisz?!
-Bo nie chcę litości od nikogo, nawet od ciebie!
-Hazza! – przeniosłem swój wzrok na osoby stojące za Blondyneczką. –Noo nieźle się tu urządziłeś – przytulił mnie, a później poklepał po przyjacielsku po plecach Malik.
-Tsa, znasz mnie. Muszę żyć w luksusie – wzruszyłem ramionami z wymuszonym uśmieszkiem na ustach. Nie chciałem potraktować Lauren w ten sposób, ale nie chcę żeby się do mnie zbliżała. Niech wreszcie to pojmie. –Cześć braciszku – powitałem Liama niedźwiedzim uściskiem, który odwzajemnił.
-Kto to? – ciemny blondyn wskazał na rozczarowaną dziewiętnastolatkę stojącą obok.
-To Lauren, kuzynka mojego kumpla Maxa. Blondyneczko to mój brat Liam i najlepszy przyjaciel Zayn – oboje wymienili z nią uściski, a później weszliśmy wszyscy do środka. W kuchni krzątała się już Taylor oraz robiła coś na śniadanie. –Cześć Aniołku – cmoknąłem ją opiekuńczo w czubek głowy, a później wyjąłem z lodówki trzy butelki piwa, z czego dwie podałem moim gościom.
-Harry, kto to jest? – zapytał zdumiony Malik. –Jest podobna do…
-Wiem – westchnąłem. –To Taylor, mieszka ze mną, ponieważ jej chłopak okazał się być skurwielem.
-Harreh, proszę – jęknęła błagalnie, a później zgromiła mnie wzrokiem.
-Przepraszam. Poznaj proszę mojego przyjaciela Zayna i brata Liama – posłałem jej lekki uśmiech, który odwzajemniła, a następnie wystawiła swoją kruchą dłoń w stronę mulata, który szybko schował ją w swoich ramionach. Zszokowana brunetka gwałtownie od niego odskoczyła i czmychnęła za mnie.
-Wybacz, przypominasz mi kogoś – mruknął zażenowany spuszczając głowę.
-Wiem – złapała za jego dłoń w celu dodania otuchy, a on uniósł na nią swoje brązowe oczy. –Ale nie jestem nią. Przykro mi z powodu straty – wzruszyła nieśmiało ramieniem.
Cóż… Mogłem wspomnieć Tay o kilku faktach ze swojej przeszłości… A właściwie o wszystkim. Opowiedziałem jej całą historię o mnie, o Annie i o Maliku. Benson jest moją przyjaciółką, nawet więcej traktują ją jak młodszą siostrę. Jest moim osobistym terapeutą oraz ramieniem, w którym mogę się wypłakać – raz mi się to już zdarzyło i nie wstydzę się tego. Ba, nawet lepiej! Odbiję to sobie podczas The Beatdown mimo, że ona cały czas uparcie namawia mnie, abym zrezygnował. Nie zrobię tego nigdy, dopóki moje cholerne serce nie przestanie bić, a ja znów nie spotkam się z Anną, gdziekolwiek teraz jest.
-Dzięki, to… Miłe z twojej strony – koślawy uśmiech zagościł na jego twarzy, a później usiadł obok Sparks. –No ale opowiadaj Hazz… Co u ciebie? – upił łyka z butelki, a następnie ustawił ją na stole i zaczął się nią bawić.
-To co zawsze, stary…
-Znowu pakuje się w kłopoty – mruknęła niziutka brunetka.
-Stary, mam wieści! – do domu wpadł zdyszany Cooperman. –O siema, kto to? Zresztą nieważne – machnął ręką. –Dziś masz walkę z Parkerem, a jutro idziesz do Millera na trening – zmarszczyłem brwi.
-Jakiego znowu Millera? – zapytałem.
-Jaka walka, Harry! – wrzasnął mój starszy brat.
-Do Gary’ go, Posrańcu – mruknęła smutna blondynka. –A jeśli chodzi o jego walkę, bracie Posrańca to ten idiota walczy w The Beatdown – widząc, że Liaś zamierza otworzyć usta nie pozwoliła mu dojść do słowa. –Uprzedzając twoje pytanie: The Beatdown to turniej, w którym zwycięzca zdobywa około pięćdziesiąt patoli i tak to cholernie niebezpieczne, ale przecież twój brat jest taki… Ostro pierdolnięty – mordowała mnie wzrokiem, na co przewróciłem oczami. –Oni cie tam zabiją, ale skoro nawet twój „aniołek” – specjalnie zrobiła cudzysłów w powietrzu oraz uśmiechnęła się kąśliwie w kierunku Benson. – Nie jest w stanie cie powstrzymać od tej głupoty… Ja nie będę nawet próbowała, bo i tak masz to w dupie – wzruszyła ramionami. –W końcu według ciebie jestem tylko laską z psychiatryka – pociągnęła nosem, a później chciała odejść, ale powstrzymał ją Davids.
-Czemu ją tak traktujesz?
-Nie lubię jej – wycedziłem przez zaciśnięte zęby. –Cały czas mnie obraża, ukradła mi samochód, wyzywała naszych rodziców, a teraz przyłazi tutaj i robi mi awantury na temat tego co powinienem robić, a czego nie! – wrzasnąłem. –Nie potrzebuję takiej osoby jak ona, jest mi zbędna – Łżesz, lubisz ją i to bardzo -  nie, nie lubię! Nienawidzę jej! Cholerna podświadomość, szkoda tylko, że się myli, bo względem Lauren żywię tylko uczucie wstrętu oraz nienawiści.
-Puść mnie, Liam – wrzasnęła rozhisteryzowana, a następne wyrwała się z jego ramion i wybiegła z domu.
-Niczego się nie nauczyłeś, idioto!? – oburzył się, a później wybiegł za nią. Niech biegnie, proszę bardzo! Niech się zajmie głupią Lauren, niech ją przeprosi za nierozgarniętego młodszego brata, który ma problemy z głową!
-Nie powinieneś był tak na nią naskakiwać, Harreh – Tay patrzyła na mnie smutnym wzrokiem, a później razem z Maxem wyszła z kuchni. Zostałem sam z Malikiem, dlatego usiadłem naprzeciwko niego, głośno wzdychając.
-Jak się trzymasz? Minął już miesiąc…
-W ogóle się nie trzymam, a ty? Jak sobie radzisz?
-Czyli wygląda, że sobie radzę, tak? – uniósł brwi, a ja parsknąłem kpiącym śmiechem.-Co z tą blondyneczką?
-Nie lubię jej, cholernie mnie wkurwia jeśli chcesz to możesz ją sobie wziąć.
-Nie chcę jej! – zaprotestował.
-Wolisz Tay – spuścił delikatnie głowę. –Weź ją sobie, ja nie chcę żadnej.
-Czyli teraz buntujesz się przeciwko miłości, co?
-Nie buntuję się, po prostu nie chcę już kochać, to nie jest trudne. Po za tym nadal kocham Annę, nie potrafię jeść… A The Beatdown to moja jedyna szansa na normalne funkcjonowanie…
-Pomożemy ci z Liamem, obiecuję – poklepał mnie po ramieniu, a później zaprowadziłem go do jednego z dwóch pokoi, które dla nich przygotowałem z Taylor. Zayn postanowił się zdrzemnąć, ponieważ był zmęczony lotem, a ja poszedłem do piwnicy, ale przygotować się na walkę.  
___________________________________________
Dobra, spóźniłam się z rozdziałem - wiem! Jest cholernie krótki i nudny - to też wiem! 
Ale chyba niczego innego nie wymyślę, po prostu nie wiem jak mam dalej ciągnąć to ff - wiem jak chcę je zakończyć, ale cholera! Co mam wymyśleć teraz?! Dlatego podjęłam bardzo trudną decyzję: ZAWIESZAM TO OPOWIADANIE NA CZAS NIEOKREŚLONY!! 
Postaram się wrócić oraz coś jeszcze wymyśleć, ale jak na razie losy Posrańca i Blondyneczki są zakończone na tym rozdziale. Mam nadzieję, że mnie 
Jeszcze raz bardzo was przepraszam, życzę wam przyjemnych ferii (jeśli takowe teraz macie) lub weekendu, buźka miśki ;**